Powodzianie z domu przy Trakcie św. Wojciecha nie wiedzą, jak przetrwają zimę. Dym z pieców - zamiast ulatywać w powietrze - przedostaje się przez dziury w kominie do ich kuchni i pokoi.
Gdy w lipcu 2001 r. Radunia przerwała wał, woda podeszła aż do okien ceglanego domu przy Trakcie św. Wojciecha 423. Zalała też klatki schodowe i piwnice. Ślady powodzi sprzed dwóch lat widać do dziś. - I co rusz pojawiają się nowe - żali się pani Małgorzata.
W czerwcu mąż pani Małgorzaty wybrał się na strych, żeby przygotować ołtarz na Boże Ciało. Wtedy po raz pierwszy zauważył pęknięcia w kominie odprowadzającym dym z mieszkań w budynku.
- Zaalarmowaliśmy administrację, ale dopiero w zeszłym tygodniu odwiedzili nas kominiarze - mówi pani Małgorzata. - Przyznali, że komin jest nieszczelny, ale nic na to nie poradzą.
W najtrudniejszej sytuacji są lokatorzy parteru. Tutaj do ścian przedostaje się najwięcej wilgoci z nieosuszonej od dwóch lat piwnicy.
- Już w zeszłym roku, gdy czyściliśmy komin, wypadały z niego cegły - przypomina pani Monika. - Sprawdziłam, w jakim stanie jest teraz. Napaliłam w piecu, a dym zamiast uchodzić do góry, wydobywa się ze ścian w kuchni.
Mieszkańcy domu mają żal do władz Gdańska: - Zaraz po powodzi przyjechał do nas pan Adamowicz, mówił, że już trwają przetargi, że zaraz pojawi się firma, która osuszy piwnice, że zrobią ocieplenie i izolację. Skończyło się na obietnicach - skarży się pan Stanisław.
- Przed wyborami był też pan Borusewicz. Mocno się nami zajął, przysłał ekspertów i komisję, zrobił sobie z nami zdjęcie, ale potem przegrał te wybory i tyle... - dodaje pani Małgorzata.
Wyniki badania mykologicznego w mieszkaniu pana Stanisława przeprowadzone przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną: "W badanej próbie stwierdzono obecność grzybów pleśniowych z rodzaju Penicillium, Cladosporium, Aspergillus. Przebywanie w pomieszczeniach zagrzybionych jest szkodliwe dla zdrowia". W zagrzybionym pokoju śpi teraz miesięczna córka pana Stanisława - Wiktoria.
Dom przy Trakcie św. Wojciecha jest własnością wspólnoty, ale piętnaście z osiemnastu mieszkań należy do gminy (83 procent). Budynkiem administruje Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych.
- Z tego, że jesteśmy właścicielami, wynikają nieporozumienia między sąsiadami - mówi pani Żaneta. - Ludzie z komunalnych mieszkań mają do nas pretensje, że nie chcemy się zgodzić na remont, bo miasto cały czas im mówi "to sprawa wspólnoty". Ale dlaczego nie przyznaje się, że powinno wyłożyć na prace 83 procent sumy? Rok temu zażądali za to od nas - trójki prywatnych właścicieli - żebyśmy zaciągnęli 60 tysięcy złotych kredytu.
Bożena Kaszewska z działu technicznego GZNK obiecała dziś wyjaśnić, dlaczego do tej pory nie przeprowadzono remontu, mimo nakazu powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
- Prowadzimy już egzekucję tego nakazu - mówi inżynier Sabina Worzała z biura Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego - Oznacza to, że możemy nałożyć na wspólnotę poważne kary finansowe.
Nakaz PINB z 1998 r. (sprzed powodzi) obejmuje: remont całego dachu, naprawę rozszczelnionych murów, wykonanie izolacji poziomej i pionowej, zabezpieczenie szamba, kompleksowy remont piwnic; wykonanie nowych opasek wokół budynku. Do tej pory przeprowadzono częściową naprawę dachu i zabezpieczono szambo.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Marcin Ręczmin) 2003-09-24 |